Przyjaźń silniejsza niż sojusz – przypomnienie rocznicowe..

Gdy Polska zajęta była przez agresora niemieckiego, a 17 września 1939 roku wschodnie jej tereny zaatakowali Sowieci, rząd z premierem Pálem Telekim podjął decyzję o otwarciu granicy węgierskiej dla polskich oddziałów wojskowych i ludności cywilnej. Już 18 września zaczęli ją przekraczać uchodźcy, których liczbę ocenia się na ponad 100 tysięcy.

Pomnik-ławeczka Henryka Sławika i Józsefa Antalla. Warszawa, Dolina Szwajcarska.
Pomnik-ławeczka Henryka Sławika i Józsefa Antalla. Warszawa, Dolina Szwajcarska.
fot. Lucyna Latała-Zięba

Polskimi żołnierzami jako internowanymi (a nie jak chcieli Niemcy – jeńcami) zajmował się XXI Wydział Ministerstwa Obrony Narodowej Węgier z płk. Zoltánem Baló na czele. Utworzono obozy dla polskich wojskowych w 140 miejscowościach. Żołnierze otrzymywali żołd, wyżywienie, pomoc rzeczową (odzież), opiekę medyczną, a co najważniejsze – dzięki współpracy władz węgierskich z działającym jeszcze Poselstwem Polskim i innymi instytucjami polskimi – dokumenty, ubrania cywilne, pieniądze oraz pomoc w przekroczeniu granicy z Jugosławią w celu przedostania się do Wojska Polskiego tworzącego się we Francji. Przy rejestracji w tymże wojsku około 40 tysięcy żołnierzy przyznało, że dostało się tam przez Węgry. Uchodźcami cywilnymi opiekował się IX Departament Ministerstwa Spraw Wewnętrznych pod kierunkiem dra Józsefa Antalla, zwanego przez uchodźców Ojczulkiem Polaków. Miejsca pobytu dla polskich cywilów zorganizowano w 114 miejscowościach – Polacy zamieszkiwali w domach Węgrów. Powstały w nich polskie szkoły powszechne, a w Balatonzamárdi utworzono polskie gimnazjum i liceum, przeniesione latem 1940 r. do Balatonboglar, (funkcjonował tu internat dla około stu uczniów), gdzie pięć roczników młodzieży przystąpiło do matury i zdało ją. Uchodźcom cywilnym wypłacano stałe zapomogi, opłacano mieszkania u węgierskich gospodarzy. We wszystkich obozach cywilnych i wojskowych prowadzono zajęcia kulturalne, działały orkiestry, chóry, zespoły teatralne, drużyny sportowe, organizowano kursy zawodowe, młodzież tworzyła drużyny harcerskie. W miejscowych salach kinowych, teatralnych, domach kultury, świetlicach udostępnianych przez lokalne władze obchodzono polskie święta narodowe, śpiewano polski hymn. Wiele spośród starszej młodzieży (ponad 300 osób) podjęło na węgierskich uczelniach studia finansowane przez Węgrów. Wszyscy uchodźcy objęci byli opieką lekarską, również szpitalną i sanatoryjną. Przez lata wojny około 14 tysięcy polskich uchodźców pochodzenia żydowskiego otrzymało z biura Antalla dokumenty na polsko brzmiące nazwiska z wpisanym wyznaniem katolickim, a od nuncjatury apostolskiej w Budapeszcie i Polskiego Duszpasterstwa na Węgrzech – fikcyjne metryki chrztu. Uniknęli dzięki temu holokaustu.

Pomoc „bratankom z północy” stała się dla Węgrów sprawą honoru. Niepowtarzalna atmosfera, jaką zostali otoczeni Polacy na Węgrzech nie tylko w pierwszych miesiącach pobytu, ale w całych latach wojny, życzliwość władz państwowych oraz większości społeczeństwa przyczyniły się do zorganizowania uchodźczej społeczności na niespotykaną skalę. W środku okupowanej przez Niemców i rozdartej wojną Europy powstały liczne, działające legalnie i nielegalnie instytucje polskie, pozwalające Polakom w godny i aktywny sposób przetrwać oddalenie od Ojczyzny. Tu także powstały w konspiracji instytucje, będące naturalnym zapleczem armii podziemnej w kraju. Na Węgrzech usytuowany był ważny ośrodek pośredniczący w kontaktach między dowództwem sił zbrojnych w Kraju a władzami polskimi na uchodźstwie. To tu, w Budapeszcie przyjmowano i odprawiano kurierów i emisariuszy na Europę, a głównie na Kraj, w tym również kurierów sądeckich, obsługujących trasę Nowy Sącz – Budapeszt, a więc również piwniczańskich. To wszystko bez życzliwości, cichej akceptacji a przede wszystkim – jawnej i cichej pomocy Węgier i Węgrów nie byłoby możliwe. Dlatego też Prezes Komitetu Obywatelskiego ds. Opieki nad Uchodźcami na Węgrzech, Henryk Sławik, napisał: „Węgry, była to ziemia naszych wiernych przyjaciół, którzy w złych i ciężkich godzinach nie wyparli się nas, ale z całą odwagą, godną tego szlachetnego narodu, pomogli nam przebyć najtrudniejszy odcinek naszej tułaczki duchowej i fizycznej. Każda warstwa tego narodu, wielcy i mali, byli nam druhami w nieszczęściu”.

Niezliczone są przykłady bezprecedensowej bratniej pomocy, udzielanej Polakom przez zwykłych obywateli węgierskich. W miejscowościach, gdzie znajdowały się polskie obozy – rodziny węgierskie poczytywały sobie za honor mieć „swojego” Polaka, lub kilku. Zapraszano ich na niedzielne obiady, wspólny wypoczynek, lokalne i rodzinne święta. Wspomagano żywnością i odzieżą. Wspierano na duchu, na nabożeństwach wspólnie się modlono o powrót Polaków do wolnej ojczyzny i śpiewano wraz z nimi „Boże coś Polskę”, której to pieśni w okresie międzywojennym uczono dzieci i młodzież w węgierskich szkołach.

Węgrzy w latach 1939-1945 na wielu odcinkach życia zmuszeni byli przystosować się do wymogów potężnego niemieckiego „sojusznika”. Mimo to sympatia do polskich uchodźców wynikała z pobudek szlachetnych i dlatego II wojna światowa, jakże tragiczna i smutna, stała się jednym z najpiękniejszych rozdziałów we wspólnych dziejach Węgier i Polski. Mimo pogarszającej się sytuacji ekonomicznej, ludność węgierska nie zmieniła stosunku do przebywających na Węgrzech Polaków. Wspomagała ich pomimo drożyzny, braków w zaopatrzeniu, a w końcu reglamentacji żywności w systemie kartkowym, dzieliła się tym, czym mogła. Mały naród węgierski okazał Polakom wielkie serce, pokazał, co znaczy prawdziwa przyjaźń. To pozytywne, serdeczne, pełne ludzkiej solidarności nastawienie do Polski i Polaków w tak trudnych latach wojennych, mimo świadomości zagrożeń i konsekwencji ze strony Niemców, potwierdziło starą maksymę, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie.

Z kart wspomnień i pamiętników polskich uchodźców przebija szacunek i wdzięczność dla Węgrów za wysoce humanitarne i przyjazne postawy, za wszystko czego Polacy doznali w latach wielkiej próby, jaką dla obu narodów była wojna. Wojna, w której oba państwa były – paradoksalnie – w przeciwnych obozach politycznych.

Po zajęciu Węgier w dniu 18 marca 1944 roku przez armię niemiecką Węgrzy zapłacili za pomoc Polakom wysoką cenę. W pierwszych kilku dniach gestapo aresztowało ponad trzy tysiące osób, w tym czterdziestu pięciu posłów i senatorów, ludzi z otoczenia regenta Horthy’ego, urzędników ministerialnych, Węgrów zaangażowanych w pomoc polskim uchodźcom. Wielu z nich po ciężkich przesłuchaniach przez gestapo wywieziono do obozów koncentracyjnych. Niewielu doczekało końca wojny.

Lucyna Latała-Zięba
Piwniczna-Zdrój